W USA system transportu publicznego działa zdecydowanie gorzej niż w Europie. Nawet miasta w Kalifornii, która jest jednym z najbogatszych stanów, są słabo skomunikowane. Podróże są długie i męczące, a często trzeba nadrabiać drogi, żeby gdzieś dojechać.
Również wewnątrz miast nie wszędzie da się dojechać komunikacją miejską. Jest to podyktowane wieloma względami, a jednym z nich są niskie ceny samochodów i paliw. Koszty kształtują się na poziomie 2-3 razy niższym niż w Europie.
Dlatego właśnie na ulicach Kalifornii znajdziemy całą masę muscle cars, z silnikami tak dużymi, że w naszej części świata raczej ciężko takie spotkać.
Naturalnie wybierając środek transportu na miejscu, zdecydowałem się na auto. Skorzystałem z usług wypożyczalni Hertz, z której byłem bardzo zadowolony. Zarezerwowałem auto klasy średniej typu Toyota Corolla i takie też spodziewałem się się odebrać.
Zmęczony i uległy dałem się namówić „Pani z Herca” na auto full size. Ponoć jestem tak wysoki, że do Toyoty Corolli absolutnie bym się nie zmieścił…!
Na parkingu okazało się, że mogę wybrać dowolne auto ze strefy full size. Mijając kolejne zaparkowane Hyundaie Elantra, byłem już pewny, że właśnie tym autem wyjadę z parkingu. Aż za ostatnim filarem… Jest, stoi i czeka na mnie! Dodge Charger, 3.6 litra, 296 koni.
Przez pierwsze pięć minut cieszyłem się jak dziecko oglądając auto z każdej strony. Przez kolejne 5 minut sprawdzałem na wszelkie możliwe sposoby, czy to auto na pewno jest w tej samej kategorii. Pan obsługujący parking wyśmiał moje pytania stwierdzając, że to oczywiste, że Dodge to zwykły full size car. Wypożyczenie tego auta było strzałem w dziesiątkę, o czym przekonacie się w dalszej części historii!
Kilka spostrzeżeń dotyczących zwyczajów na drodze / aut w USA:
Ograniczenia prędkości działają dokładnie tak samo, jak w większości krajów. Trzeba po prostu rozglądać się za znakami. Oczywiście na starcie problematyczne będzie przestawienie się na mile/h. Pierwszego dnia ciągle wydawało mi się, że ograniczenia są mocno restrykcyjne. Drugiego dnia już odruchowo mnożyłem te wartości przez 1.6. Trzeciego, mówiąc szczerze, niesiony na skrzydłach Dodga Chargera, nie bardzo patrzyłem na znaki.
Rewelacyjnym rozwiązaniem jest sygnalizacja świetlna montowana po drugiej stronie ulicy. Brzmi dziwnie, ale uwierzcie, że ułatwia życie. W Europie sygnalizatory umieszczane są po “naszej” stronie ulicy poprzecznej. Często musimy się gimnastykować, żeby ujrzeć światła nad nami. W Kalifornii sygnalizacja montowana jest po drugiej stronie, przez co cały czas mamy ją przed oczami!
Z ciekawostek – na każdym skrzyżowaniu, o ile nie widzimy znaku zakazu, można na czerwonym świetle skręcić w prawo. Działa to podobnie do zielonej strzałki funkcjonującej w Europie.
Trzymaj się właściwej strony drogi. Prawo w Kalifornii narzuca parkowanie samochodu zgodnie z kierunkiem jazdy. Oznacza to, że jeśli chcemy zostawić auto po drugiej stronie ulicy, powinniśmy najpierw wykręcić i dopiero zaparkować.
Jako że Kalifornia jest stanem wzgórzystym, dobrą praktyką jest skręcanie kół podczas parkowania. Jeśli parkujemy na zboczu przechyleni w dół, powinniśmy skręcić koła w prawo. Jeśli zaś przechyleni do tyłu, skręcamy koła w lewo. Dzięki temu w razie awarii hamulca ręcznego auto szybko oprze się o krawężnik.
Cała masa skrzyżowań jest oznaczona jako “all way”. Jest to bardzo ciekawe rozwiązanie, w którym zgodnie z przepisami, nikt nie ma z góry narzuconego pierwszeństwa. Kierowcy na tych skrzyżowaniach dosłownie dogadują się na bieżąco. Pierwszeństwo ma ten, który pierwszy wjedzie na skrzyżowanie. Niezwykłe jest to, że rozwiązanie naprawdę działa! Nikt nie wymusza pierwszeństwa, a ruch odbywa się bardzo naturalnie.
Kiedy podjechałem pod stację benzynową, przede wszystkim nie byłem pewny jaki rodzaj paliwa zatankować. Brzmienie silnika podpowiadało, że benzyna, jednak wolałem się upewnić. Ani w dokumentach, ani pod maską ani przy wlewie paliwa nie znalazłem jednak odpowiedzi. Zapytałem w końcu tankującego obok Phila. Uśmiechnął się i powiedział, że to nie trzeba sprawdzać. Że przecież tankuję Dodga, to na pewno benzyna. Ucieszony włożyłem pistolet do wlewu i tak naciskałem i naciskałem… A wskazówka na dystrybutorze ani drgnęła. Nie widziałem żadnych dodatkowych przycisków, więc znów wróciłem do znanej mi czynności naciskania spustu pistoletu. Wtedy już przebrała się miarka pracownika stacji, który z krzykiem wybiegł i poinstruował mnie, że przecież najpierw trzeba zapłacić. Podobne rozwiązanie widziałem już we Włoszech – najpierw decydujemy za ile chcemy zatankować, płacimy i dopiero możemy skorzystać z dystrybutora.
Zobacz jak speeduje Dodge we vlogu z USA:
Relacjonował Wam: Przemysław