Nie zawsze wszystko nam wychodzi | Problemy Wakacyjni Piraci

Niezwykle szczęśliwi wstaliśmy rano i zapakowaliśmy bagaże do auta. Wylot mieliśmy z Poznania, więc czekała nas jeszcze trasa na lotnisko. Korzystając z okazji umówiliśmy się na lunch z siostrą Julii oraz jej koleżanką, które zaproponowały Phobar. Miejsce bardzo nam się spodobało, zobaczcie naszą recenzję tutaj:

PHOBAR | POZNAŃ | RECENZJA

Jak byliśmy już w stanie odkleić się od leżaków, ruszyliśmy na lotnisko. Tutaj historia standardowa, parking, terminal, strażnicy mówiący do Przemka po angielsku (bo przecież musi być z Włoch czy Hiszpanii), start, lot, lądowanie. Terminal w Salonikach, my już trochę zmęczeni, ale totalnie podekscytowani.

Rozglądamy się za pracownikiem wypożyczalni, który miał stać z tabliczką przed wyjściem z hali przylotów. Nie ma. Chodzimy po terminalu, dalej po parkingu, nie ma. Dzwonimy do wypożyczalni, ale ciężko się dogadać. Po 10 minutach rozmowy, kiedy któryś raz z rzędu powtarzają, że nie mają naszej rezerwacji, okazuje się, że rozmawiamy z oddziałem w Atenach.

Numer telefonu biura w Salonikach nie odpowiadał. W końcu Przemek zatrzymał na parkingu busa z logo tej wypożyczalni. Pan był na tyle miły, że poczekał i zadzwonił do centrali ze swojego telefonu. Po drugiej stronie w końcu ktoś, kto jest w stanie powiedzieć nam coś konkretnego. Rezerwacja JEST! Ufff, bo już zwątpiliśmy. Uśmiech jednak zniknął z Przemka twarzy, kiedy padło pytanie “22, tak? Ale widzi Pan jaki miesiąc?”. Dzień rzeczywiście się zgadzał, ale miesiąc już nie. Mieliśmy to cały czas na wydruku. Innego auta nie mieli już do dyspozycji, lotniskowe wypożyczalnie próbując wyciągnąć z nas ostatni grosz, proponowały kilkukrotnie wyższe ceny.

Taksówka z lotniska do Nea Kalikratia to 50 EUR. Przemek miał wrażenie, że taksówkarze próbują nas naciągnąć i zamówił taksówkę przez internet. Wyszło 40 EUR. Ale ok, nie poddajemy się! Koszt auta i tak był stosunkowo niski, więc jakoś to przeżyjemy.


Dojechaliśmy do hotelu, tym razem już naprawdę zmęczeni, bo musiało być koło północy. Pani w hotelu wyjściowo zaczęła do nas mówić po rosyjsku. Całe szczęście, że całkiem przypadkiem Przemek gawarit pa ruski 🙂 W końcu.

Już jesteśmy jedną nogą w pokoju, już się wyciągamy na naszym king size bed! “Ale Wy macie rezerwację nie na ten miesiąc… a w naszym hotelu nie ma już miejsca” – teraz już się trochę załamaliśmy. Panie z recepcji zaczęły dzwonić do zaprzyjaźnionych hoteli w okolicy, ale dosłownie nigdzie nie było miejsc. Każdy jeden pokój był zajęty do końca sezonu!

Usiedliśmy więc przed wejściem do hotelu, starając się zapanować nad całą sytuacją. Zrezygnowani stwierdziliśmy, że w ostateczności będziemy musieli zostawić bagaże w recepcji i pójść spać na plażę. Siedząc i czekając na jakąkolwiek dobrą nowinę doczytaliśmy na stronie wakacyjnych piratów, że nie jesteśmy jedyni. Poczuliśmy ogromną ulgę, że jednak nie zwariowaliśmy i nie popełniliśmy błędu przy dokonywaniu rezerwacji.

Okazało się, że w trakcie rezerwowania daty się zgadzały. Jednak po przejściu ze strony wakacyjnych piratów na stronę pośrednika i dokonania tam rezerwacji musiał pojawić się błąd. Potwierdzenie, które przyszło na maila było już z inną datą, dni rezerwacji jednak się zgadzały. Mieliśmy to więc pod ręką na mailu, ale ciężko było zwrócić na to uwagę. Oczywiście, że mogliśmy przejrzeć każdy jeden wyraz z potwierdzenia rezerwacji, ale kto tak robi? Zdarzyło nam się coś takiego pierwszy raz i na pewno wyciągniemy wnioski czytając każde potwierdzenie z pełnym skupieniem.

Ostatecznie uznajemy całą sytuację, jako winę Wakacyjnych Piratów, którzy wystawili wadliwą ofertę. Byli tutaj w dodatku pośrednikiem, prezentując ofertę innego portalu. Warto dodać, że gdy na stronie promocji pojawił się pierwszy komentarz, że taka sytuacja miała miejsce, Wakacyjni Piraci umyli ręce. Napisali, że na booking.com można sobie poszukać innego noclegu, albo należy przebookować lot.


W tym momencie z hotelu wyszła Pani Iryna i powiedziała “ja Wam pomogę”. Proste słowa, ale jak potężne! Poszła po swoje auto, podjechała pod hotel i pomogła załadować nam bagaże. Zawiozła nas pod świetnie zlokalizowany hotel, w którym udało jej się po znajomości znaleźć pokój na dwie noce i załatwić nam rabat. Dzięki kochanej Pani Irynie mogliśmy więc położyć się spać na jakiś czas, nie martwiąc się co z nami będzie. Ciepło, troskliwość i chęć pomocy jaką nas otoczyła z jednej strony nas zdziwiła, z drugiej bardzo rozczuliła. To naprawdę wspaniałe spotkać kogoś takiego na swojej drodze, kto zupełnie bezinteresownie wyciąga pomocną dłoń!
To nie jedyni wspaniali ludzie, których poznaliśmy na tym wyjeździe 🙂 Wypatrujcie kolejnych historii w naszych postach!

Doświadczajcie z nami!

Relacjonowali Wam: Julia i Przemysław

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *