Jak pisaliśmy w poście o najlepszych atrakcjach w Bukareszcie, stolicę Rumunii z przyjemnością możemy już teraz nazwać idealną destynacją na „city break„. Naszym zdaniem warto wypad do Bukaresztu połączyć z wycieczkami poza miasto. Wtedy sformułowanie “city break” nabiera prawdziwego znaczenia. Gdzie odpocząć od miasta? Zdecydowanie w Transylwanii!
Agenda
Transylwania
Transylwania lub Siedmiogród to kraina historyczna położona na Wyżynie Siedmiogrodzkiej w centralnej Rumunii. Polska nazwa Siedmiogród wywodzi się od niemieckiego słowa Siebenbürgen oznaczającego siedem warowni, siedem grodów założonych przez niemieckich kolonistów. Grody skrywają wiele mrocznych historii, a także wyjątkowych zabytków!
Jak zwiedzać?
Historyczny obszar Siedmiogrodu zamknięty jest z wszystkich stron pasmami górskimi Karpat. Jak więc tam się dostać? Najprostszą metodą będzie wykupienie zorganizowanej wycieczki, na co ostatecznie się zdecydowaliśmy.
Jednodniowa wycieczka busem z przewodnikiem to bardzo wygodna opcja. Na portalach getyourguide czy airbnb można znaleźć wiele wycieczek z opiniami na ich temat. Zaletą tego rozwiązania jest na pewno dostęp do dużej ilości wiedzy oraz… pierwszeństwo w kolejkach. Bilety wejściowe są już opłacone, więc nie tracicie czasu w tłumie ludzi i nie musicie się o nic martwić. Sporą wadą natomiast, są ograniczenia czasowe w poszczególnych punktach zwiedzania. Wycieczki w ten rejon trwają zazwyczaj ok. 12 godzin, a na poszczególnych postojach macie wyznaczoną ilość czasu. Nam bardzo zależało na fajnych zdjęciach i by je zrobić dosłownie biegaliśmy między ładnymi miejscówkami!
Alternatywą jest podróż pociągiem. Za ok. 50 zł możecie dostać się z Bukaresztu do Braszowa. Zawsze możecie też zdecydować się na podróżowanie samochodem. Jeśli w przyszłości uda się wrócić do Transylwanii, na pewno wynajmiemy samochód i damy sobie dobry tydzień na odkrywanie jej zakątków bez pośpiechu.
Droga przez Karpaty jest niezwykle malownicza. Przysłonięte gęstą mgłą góry oraz urocze wsie chwytają za oczy. Jest też bardzo, ale to bardzo kręta. Obojgu nam doskwiera choroba lokomocyjna, bylibyśmy więc samolubni, gdybyśmy nie ostrzegli Was przed intensywnymi mdłościami i nie poradzili Wam wzięcia ze sobą odpowiedniego leku 😉
Pałac Pelesz (Peleş)
Naszym pierwszym postojem był Peleş – pałac w miejscowości Sinaia, w dolinie potoku Peleş. Wzniesiony został w latach 1873–1883 z polecenia króla Rumunii Karola I. Karol I, pochodzący z Niemiec, do ostatnich dni swojego życia (zmarł 27 września 1914 roku) upiększał swoją rezydencję. Już w 1884 roku zainstalowano w prąd, pałac posiadał też własny generator.
Po wybuchu II Wojny Światowej, Pałac Peleş przeszedł na własność skarbu państwa. Już w 1953 roku utworzono tu muzeum, jednak komunistyczny przywódca kraju, Nicolae Ceauşescu nie zamierzał wydawać pieniędzy na jego utrzymanie. W efekcie drewniane elementy zaatakował grzyb, a muzeum zamknięto i przeniesiono znaczną część eksponatów. Pałac otwarto ponownie do zwiedzania w 1990 roku, w 2006 został zwrócony prawowitemu właścicielowi Michałowi I. Państwu udało się nawiązać z nim współpracę i pałac otwarto do zwiedzania.







Co ciekawe, bilety wstępu nie obejmują fotografowania pałacu i eksponatów w środku. Jeżeli chcecie je uwiecznić na zdjęciach czy filmie, należy dopłacić 30 lejów.


Braszów
Z Pałacu Peleş wyruszamy do Braszowa – jednego z większych miast w Rumunii. Jest jednym z najpopularniejszych turystycznie miejsc w tej części Europy i bywa porównywany z… naszym Krakowem!
Czaruje wyjątkową atmosferą, rewelacyjnie zachowanym starym miastem, na rynku którego znajdziecie liczne restauracje i kawiarnie. Tuż obok rynku znajduje się słynny Czarny Kościół. Swój kolor zawdzięcza sadzy, która opadła na niego w wyniku wielkiego pożaru w 1689 roku. Nieopodal ratusza odnajdziemy także najwęższą uliczkę w Rumunii (Strada Sforii), mającą zaledwie 1,32 metra szerokości i 83 metry długości.






Rumuni są bardzo dumni z Braszowa – Hollywood Europy Wschodniej również z powodu znaku Brașov siedzącego na Górze Tampa, którą można zdobyć. I tutaj ciekawostka – oryginalny napis w Braszowie był zbudowany przed tym w Los Angeles!


Istnieją dwa sposoby dotarcia na szczyt Tampy. Pierwsza z nich to kolejka linowa u podnóża góry, a druga to wspinaczka dla osób lubiących przygody.
Zamek Bran
Ostatnim przystankiem jest Zamek Bran, nazywany też zamkiem Drakuli. Zamek w Branie to jeden z najsłynniejszych zamków w Europie i jednocześnie symbol Rumunii. Rocznie odwiedzany jest przez tłumy turystów, którzy nadciągają tu z nadzieją na spotkanie z legendarnym hrabią Drakulą.
Drakula, który najprawdopodobniej jednak nigdy w zamku nie mieszkał, zawdzięcza swoją międzynarodową sławę XIX-wiecznemu pisarzowi Bramowi Stokerowi, który prawdopodobnie osadził fabułę swojej powieści właśnie w Zamku Bran.
Wład III Palownik zwany też Drakulą popularny jest jednak nie tylko dzięki powieści Brama Stokera. Jego przydomek pochodzi od jego ojca – Włada II, który należał do Zakonu Smoka. Smok, po rumuńsku “Draco”, przekształcony został w „Dracul” – „Diabeł”, a sam Wład Palownik zwany był „Drăculea” („Drakula”). Swoją sławę (raczej złą) zawdzięczał byciu niezwykle okrutnym, skutecznym wojownikiem i zabójcą. Praktykując chyba najbardziej brutalną metodę zabijania – nabicie na pal – zabił ok. 20 000 osób (lub wg niektórych źródeł nawet 40 000). Narzędziem tortur był przygotowany wcześniej pal – zaostrzony z jednej strony drewniany słup, który wbijany był w ciało skazańca. Przebijał wnętrzności, ale pozostawiał ofiarę świadomą niekiedy przez aż 3 doby!






Wewnątrz zamku znajdziecie niestety niewiele powiązań z Drakulą. W 1921 roku podarowano go żonie ówczesnego króla Rumunii, Ferdynanda królowej Marii i to właśnie jej poświęcona jest większość eksponatów. Co było dla nas bardzo zaskakujące, zamek w środku sprawia wrażenie bardzo małego, podczas gdy z zewnątrz wydaje się być po prostu wielki.
Kolejną ciekawostką jest, że aktualny właściciel zamku, Książę Dominik, wystawił go na sprzedaż za niebotyczną kwotę 140 mln EUR. Ten kto zdecyduje się na zakup zamku musi liczyć się ze sporymi kosztami ogrzewania – w zimę bowiem potrzeba na ogrzanie zamku jedną tonę drewna dziennie!




Dzisiejszy wpis zakończymy ostatnią, dość komercyjną ciekawostką. U stóp Zamku Bran znajduje się największy targ pamiątek w Rumunii. Można by podejrzewać, że trzeba to miejsce omijać szerokim łukiem, ale jeśli chcecie przywieźć coś lokalnego, tu najtaniej kupicie przeróżne pamiątki. My przywieźliśmy dwie piękne, folkowe, ręcznie wyszywane koszule.
Doświadczajcie z
Relacjonowali Wam: Julia i Przemysław