
W północno-centralnej części Kalabrii znajduje się Park Narodowy Sila. Riccardo polecał nam zwiedzić tę część regionu, więc naturalnie się na taką podróż zdecydowaliśmy. Wstaliśmy wcześnie rano, spakowaliśmy wszystko co niezbędne i wyruszyliśmy w nieznane!
Chyba nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę jak wysokie są Apeniny i jak kręte drogi musimy pokonać. Podróż była dość długa i męcząca. Na szczęście pełną rekompensatą okazały się niezwykle czyste powietrze i urokliwe zakątki Parku Narodowego!



Udaliśmy się do miejscowości Lorica nad jeziorem Arvo. Wystarczyła dosłownie chwila, aby zapomnieć o trudach podróży. Temperatura w tym rejonie była ok 5 stopni niższa niż w Capo Vaticano, więc idealna na aktywność fizyczną. Próbowaliśmy wynająć rowery, ale okazało się, że w mieście chyba wszystko poza sklepem spożywczym, jest akurat zamknięte. Zdecydowaliśmy się więc na wycieczkę pieszo jednym ze szlaków.
Przemek jest osobą, która uwielbia rozmawiać. Na wszelkie tematy. Często mam wrażenie, że umykają mu wtedy niezwykle istotne elementy. W momencie gdy był zajęty opowiadaniem o muzyce czy samochodach, ja skupiłam swoją uwagę na wspaniałej naturze nas otaczającej. Piękny las niósł ze sobą charakterystyczny zapach igieł, grzybów i żywicy. Od razu zauważyłam też rozsiane wszędzie małe krzaczki poziomek obsypane owocami. Poziomki smakowały przepysznie, były słodkie z leśną nutą – takich nie kupi się na ryneczku. Z chęcią poświęciłabym więcej czasu na ich zbieranie, ale Przemek nie jest osobą z cierpliwością do takich zadań… 😉
Kiedy zeszliśmy szlakiem nad jezioro, szybko usłyszeliśmy dźwięk dzwonków. Nie byliśmy pewni czego się spodziewać. Okazało się, że na łące przy jeziorze pasie się stado krów w przeróżnych kolorach. Wszystkie krowy wyglądały dla nas trochę egzotycznie, nie jak nasze polskie mućki. Widzieliśmy jak mały cielak biegnie do swojej mamy na karmienie, a także krowę z dziwną kropką na czole. Wyglądała tak mitycznie!
Ostatecznie doszliśmy do strumyka wpadającego do jeziora. Widoki były po prostu nieziemskie. Spędziliśmy tam trochę czasu, robiąc piknik na łące, delektując się kanapkami z lokalnych składników i odpoczywając.

W drodze powrotnej spotkaliśmy psa pasterskiego, który bardzo chciał się pobawić. Nazwaliśmy go niedźwiedziem i nieco nakarmiliśmy poziomkami.

Więcej zobaczcie w naszym vlogu!
Doświadczajcie z nami!
Relacjonowali Wam: Julia i Przemysław